Monday, December 31, 2018

Roczne podsumowanie

Nadszedł ostatni dzień roku 2018. Dobry czas by poczynić podsumowanie pierwszego roku mojego modelarskiego hobby. Oczywiście nie licząc tego co było dawno dawno temu i skromnych początków w listopadzie i grudniu 2017 r. to był pierwszy rok przez który rzeczywiście zaangażowałem sporo własnego czasu i środków w hobby.
Postanowiłem zatem poczynić pewne statystyki (pozdrowienia dla Velmy, która kocha statystykę)
Po pierwsze statystyka modelarska. Przez ostatnie 12 miesięcy pomalowałem:
2 pojazdy (rydwany)
2 armaty
38 figurek pieszych
29 figurek kawaleryjskich (koń z jeźdźcem)
Wszystko w skali 20 mm (1:72)

Dodatkowo zapodstawkowałem 128 figurek pomalowanych w przeszłości, ale tą statystykę podaję tylko jako pewne usprawiedliwienie (wykonanie dobrych podstawek zajmuje nieco czasu).

Wykonałem łącznie ponad 2 m dróg, kilkanaście cm płotków, zasieków i innych przeszkód, leje po bombach i przede wszystkim 4 budynki (właściwie 5 ale jeden uległ zniszczeniu przed ukończeniem), z których jestem szczególnie dumny, gdyż były budowane od zera przeze mnie, eksperymentalnymi metodami, a efekt końcowy jest całkiem przyzwoity. Zapodstawkowałem ponad 20 drzewek oraz jedno wykonałem całkowicie własnoręcznie.

Rodzi się pytanie - czy to dużo? Z punktu widzenia mojej rodziny na pewno tak. Wykonane modele zajmują sporo miejsca a rodzina, choć mocno mi kibicuje (zwłaszcza podczas wykonywania prac na konkursy), to jednak odczuła moje zaangażowanie w hobby. Jednak porównując się z innymi modelarzami moje wysiłki wypadają nader skromnie. Nie szukając daleko, obserwowany przeze mnie brazylijski bloger Matgc, maluje miesięcznie prawie tyle figurek co ja przez cały rok, a malujemy tę samą skalę.

Myślę jednak, że 2019 r. przyniesie znacznie lepsze statystyki jeśli chodzi o malowanie figurek/pojazdów. Tegoroczny "słaby" wynik ma różnorakie przyczyny. 1. Brak doświadczenia (przynajmniej początkowo) 2. Zbyt dokładne dopieszczanie figurek (powinienem trochę odpuścić detale) 3. Poświęcenie dużej (ogromnej) ilości czasu na uczenie się technik z blogów, for i tutoriali a także na czytanie rozmaitych zasad i recenzji zasad oraz marzenia o stołach pełnych modeli do rożnych systemów.

Wnioski nasuwają się same. Dużo się już nauczyłem, lepiej wiem na co mnie stać i jak mogę rozplanować projekty. Dokonałem pewnych wyborów, które ograniczą rozpraszanie energii. Muszę po prostu realizować hobby poprzez konkretne projekty i wyznaczanie celów do realizacji.

To ostatnie dotyczy zarówno realizacji zamierzeń modelarskich jak też zakupów. Oparłem się w tym roku pokusom zakupienia figurek innych skal ( a pokusy były bardzo silne). W przyszłym roku z całą pewnością zamierzam ulec skali 6 mm, ale skalom 15 i 28 mm na razie zamierzam się jeszcze opierać...

W tym miejscu warto byłoby pokusić się o kolejną statystykę - statystykę zakupów. Nie odważę się jednak na takie podsumowanie. Hobby nie kosztuje mało. Zwłaszcza gdy sprowadza się z zagranicy ostatnie egzemplarze jakichś nieprodukowanych już zestawów, płacąc za przesyłkę kilkanaście euro..., a tak własnie w tym roku uczyniłem kilkakrotnie... Dwa takie zakupy są jeszcze w realizacji i nie wiem czy dojdą do skutku, ale tego bym sobie życzył. Żadnego z tych zakupów także nie żałuję. Napiszę o nich kiedy indziej. Na razie, z okazji Nowego Roku życzę sobie realizacji zamierzeń modelarskich, które roją mi się w głowie, a każdemu kto na tego bloga zagląda także życzę realizacji najskrytszych nawet marzeń i planów na 2019 rok. Szczęśliwego Nowego Roku!

Friday, December 28, 2018

Papierowe DBA 1/6b Wcześni Beduini

Właśnie przygotowałem do rozgrywki kolejną papierową armię do DBA. Tym razem jest to 1/6 b - wczesna armia beduińska. Autorem armii jest oczywiście Hannyabo a pobrana została z serwisu www.juniorgeneral.org 

This time I'd like to present Paper DBA I/6b Early Bedouin army. The author of this army is Hannyabo (like the others of my armies). It was downloaded from juniorgeneral.org


Armia Beduinów składa się z Auxiliów i Psiloi. Alternatywnie wspartych lekką kawalerią na wielbłądach lub rydwanach. Dla Egiptu nie będzie trudnym przeciwnikiem ale w odpowiednim terenie Auxilia potrafią namieszać. Ciekawsze będą starcia z Nubijczykami i Libijczykami. Następni w kolejce będą Hyksosi - oni wreszcie powinni dać łupnia Egipcjanom. 

Bedouin army consists of Auxilia and Psiloi with alternatively Light Camerly or Light Chariot commander. This force would not harash the Egpotians although Auxilia could mak a lot of mischiefs in the appropriate terrain. Battles with Nubians and Libiabs should be more interesting. Howewer I am looking forward for next army in the row - the Hyxos. They should beat the Egyptians eventually. 

Wednesday, December 26, 2018

Papierowe DBA - trzecia bitwa

Kolejna dłuższa przerwa w prowadzeniu bloga wywołana została ospą. Tymczasem jeszcze w listopadzie udało mi się odbyć kolejną bitwę w DBA - tym razem przeciwnikiem był Michał, dla którego była to pierwsza rozgrywka w historyczny system bitewny (ma doświadczenie w WH4000 i LOTR).

It was another long absence on the blog. This time the cause was smallpox. A terrible disease. But in November I could play another DBA fight with Michael. It was the first historical wargaming for Michael, although he is an experienced player WH40000 and LOTR.

Tym razem ja objąłem dowodzenie siłami Egiptu, który został ponownie najechany przez Nubijczyków. Po rozstawieniu terenu i wybraniu stron wyglądało na to, że Nubijczycy przypłynęli łodziami po Nilu by dokonać desantu w pobliżu egipskiego miasta.

This time I was commander of Egypt defenders. Egypt was raided by Nubians once again. After terrain development it was obvious that Nubians came along Nile with boats and landed near Egyptian city.


gen - generał, LCH- lekkie rydwany (light chariots), Bw - łucznicy (bows),
Bd - ostrza (blades), Wb - Warband, Hd - horda (horde), Ps - psiloi = harcownicy
Wojska napastników rozłożyły się w dwóch grupach pomiędzy wzgórzami za którymi, nad samą rzeka założyli swój obóz. Egipcjanie rozwinęli się naprzeciw linii Nubijczyków opierając prawą flankę o miasto, które jednocześnie było ich obozem (wewnątrz zgarnizonowałem warband, rezygnując z ciurów obozowych). Na prawej flance zostawiłem dwie grupy luźnych odwodów z generałem.

Atackers layed themselves in two groups between two hills alongside the river. Their camp was just over river. Egyptians developed themselves parallel to Nubians leaning left flank on the city walls (I garrisoned warband there - resigning from camp followers in this battle). On the right flank I left two groups of reserves one with my general himself. 

Bitwa rozpoczęła się od zmasowanego ataku lewej grupy Nubijczyków.
 / 
Battle started with mass attack of the left group of Nubians. 



Rzut oka na początek bitwy z perspektywy egipskiego wodza.
/
  Quick eyeshot from egyptian chieftain perspective. 
Atak Nubijczyków na egipskich łuczników nie tylko ich zneutralizował
ale zaczął spychać obrońców z ich pozycji.
Tymczasem jednak grupa generalska Nubijczyków
nie odnotowała szczególnych sukcesów w ostrzale.
 /
  Nubian attack on Egyptian bowmen neutralize them and started to push defenders back.
Meanwhile ranged attacks of Nubian command group didn't bring significant results. 
Pierwsza tura Egipcjan - tylko 3 PIPy / Only 3 PIPs for Egyptians.
Nadszedł czas na moja reakcję. 3 PIPy powinny wystarczyć. Atakuję flankując ostrzami na lewym skrzydle i wprowadzam odwód na prawym. Zanim jednak rozstrzygniemy walki czas na ostrzał. Ponieważ moi łucznicy sa poza zasięgiem (lewa flanka) lub są związani walką (prawa flanka) strzelać będzie tylko Michał...

It is time for my reaction now. 3 PIPs should be enough. I flanked with blades on the left and attacked with my psiloi reserves on the right flank. Becouse my bows are out of range or engaged the shooting phase will be for Michael only...

O nie!  Znów to samo!!!!   /   Oh no!  Not again!!!!

Jak zwykle egipski generał wystawił się na strzały nubijskich łuczników. I jak zwykle przypłacił to życiem. Michał stwierdził, że zobaczenie mojej miny w tym momencie było bezcenne.  /  As always Egyptian commander is on the clear shot by Nubian archers. And as always... he is killed by their arrows... Michael said that view of my face in this moment was priceless... 

Ale to nie był koniec tury. Należało rozstrzygnąć fazę walki wręcz. A jej przebieg był korzystny dla Egipcjan. Flankujące ostrza zniszczyły Warband. Następnie wykonały pościg (mieliśmy tu wątpliwości z Michałem czy pościg może wykonywać oddział okrążający ale uznaliśmy, że jest to logiczne by mógł ścigać a nawet wpłynąć na przebieg kolejnego starcia. Tam także egipski Warband został zabity i ponownie te same ostrza wykonały pościg... I tu już mieliśmy poważne wątpliwości czy taki ruch był dozwolony...

But it was not the end of turn... There was melee phase to resolve. And it was going favorably for Egyptians. Flanking Blades destroyed Nubian Warband and then pursuit to take part in next clash. We had doubts with Michael if flanking stand could perform such move but we decided that it woild be logical. So the same blades influenced on next melee and made second kill for Egypt. Then we decided that such stand could pursuit again and influence on another melee... We still have doubts if was it permitted...

Na moim prawym skrzydle Nubijczycy spychali moje osłabione smiercią wodza siły. Nie wiem w jaki sposób doszło do widocznego na zdjęciu przesunięcia oddziału łuczników wodzobójców.

Nubians managed to push some Egyptian forces on my right flank. I was not surprised... but I do not know why BW stand, which just killed my general changed its position on the picture...  

Na koniec tury nie spełniono warunku zwycięstwa dla Nubii. Wprawdzie zabili mojego generała ale Egipcjanie nie ponieśli łącznych większych strat.

At the end of turn there was no victory resolution of the battle for Nubians. Although they killed Egyptian commander, but sum of Egyptian casualties weren't higher then Nubish. 

W tym momencie Ra uśmiechnął się do Egipcjan
- tylko jeden PIP dla Nubijczyków!
 /
 In this moment a smile of Ra has fallen on Egypt... only 1 PIP for Nubians!

1 PIP pozwolił Michałowi tylko na przesunięcie swej grupy z generałem -pozostałe wojska były zbyt daleko i wymagały uzycia 2 PIPów. Tymczasem w fazie walki wręcz Egipcjanie zdobyli 3 "frag".

1 PIP let Michael only move his command group. Rest of his troops was too far and needed 2 PIPs to move. Meanwhile in melee phase Egyptians scored 3rd "frag". 


Gdy nadeszła moja kolej niewiele mogłem zrobić. Bez dowódcy każdy ruch kosztował 2 PIPy. Nie pamiętam ile wylosowałem ale mało.... zbyt mało by cokolwiek zrobić. Jednak okazało się, że to wystarczyło... W walce wręcz ponownie dopisało mi szczeście - Ps zabili Nubijskich PS w odosobnionej walce (Egipcjanie +1 za PS +5 za rzut = 6; Nubia +1 z PS +1 z rzutu = 2). To wystarczyło by morale Nubijskiego lewego skrzydła załamało się. Wódz Nubii nie miał innego wyjścia tylko zabrać swych łuczników na łodzie i odpłynąc do swego kraju... Egipt ponownie obronił się przed swymi wrogami!

When my turn came I could do a little. I do not remember number of PIPs rolled but without commander it was to few to do anything. So we had to seek further resolutions in archery and melee combat. Shooting phase came with nothing, but in melee I had a luck again! My Psiloi killed Nubian Psiloi in the far right flank (Egypt +1 for Ps vs. Infantry +5 for dice = 6; Nubians +1 for Ps vs. Infantry +1 from dice =2). It was enough to broke Nubians morale on their left flank... Their general could do nothing except took his archers back to their ships and sail home... Egypt once again defated the invaders!

Podsumowanie

Po raz kolejny podstawka generalska na lekkich rydwanach okazała się nieznośnie wrażliwa na ostrzał łuczników. Zwłaszcza, że ponownie lekka kawaleria nie została użyta jako lekka kawaleria. To już lepiej byłoby Egipcjanom wystawić dowódcę jako podstawkę ostrz.
Michał był zadowolony z rozgrywki, mimo porażki. Znów Egipt okazał się zbyt "wypasioną" armią dla sąsiadów. Niemniej jednak kilka tygodni po naszej rozgrywce Michał zadzwonił z deklaracją rewanżu. Przemyślał taktykę dla armii nubijskiej i zadeklarował, że ma plan jak wreszcie przetrzepac Egipcjanom skórę... Cóż... nie mogę się doczekać...

Summary

Once again, the Light Chariot general stand appears as bad idea - vunerable to enemy arrows. Especially when is not used as light cavalry. It would be better to develop Egyptian commander as Blades. Michael was happy with our battle even if he lost. Once again Egyptians seemed as over power army for their neighbours. Hovewer a few weeks after our battle Michael called to tell me that he has a new tactic in mind and he wants to play another battle as Nubians. He seems to be sure that this time he will cane the Egiptians. I am looking forward...

Monday, December 10, 2018

Papierowe DBA - druga bitwa

Na Blogu od ponad miesiąca cisza. No cóż... był to bardzo pracowity i niezbyt szczęśliwy miesiąc. Różnorakie kłopoty nie doprowadziły jednak do zaniechania hobby a tylko nieznacznie spowolniły prace. Zanim jednak podsumuję prace modelarskie z ostatniego czasu muszę odnotować coś, co w przeciwnym razie zatrze się w pamięci. Wszak po to jest ten blog...

Chodzi tu o drugą bitwę w DBA jaką stoczyłem z użyciem papierowych figurek stworzonych przez nieocenionego Hannyabo, którego prace pobrałem z serwisu juniorgeneral.org. Minęło już sporo czasu od rozgrywki, ale na szczęście dysponuję dobrymi notatkami, które pozwolą mi tu dokładnie odtworzyć przebieg bitwy.

Tym razem Egipt zmierzyć się musiał z najazdem innego ze swych sąsiadów - z Libijczykami. Ja objąłem dowodzenie najeźdźcami, zaś Egiptu bronił Dominik.  Libijczycy  dotarli   do
samego Nilu I zagrozili jednemu z egipskich miast. Zadanie generała Domuzisa było oczywiste – pobić okrutnego najeźdźcę – libijskiego księcia Kadafusa. I na odwrót – zadaniem Kadafusa było rozbicie wojsk egipskich i splądrowanie miasta. Miasto jednocześnie pełniło rolę obozu dla armii egipskiej.
Libijczycy mieli rzekę po swej lewej stronie a w centrum swej pozycji wzgórze, które byłoby
nieocenioną   pomocą   gdyby   przyszło   im   się   tu   bronić.   Stąd   spoglądali   na   uszykowane   w   dolinie egipskie oddziały, broniące dostępu do miasta:
O tak wyglądała nasza „plansza” 60 x 60 cm”
Szczegółowy skład armii: Gen – generał (lekkie rydwany); Hd. - horda; Bw. - Bowmen (łucznicy); Ps. - Psiloi (harcownicy, lekka piechota); Bd. - Blades (ostrza, elitarna piechota); Wb. - Warband (różnoracy wojacy, niezbyt zdyscyplinowani)


Bitwę rozpoczęli Libijczycy schodząc z dogodnego wzgórza (wszak nie po to tu przyszli by podziwiać widoki)


Na to Egipcjanie nie pozostali obojętni. Horda zasłoniła łuczników a na prawym skrzydle egipska piechota rozpoczęła regularny atak:

Na nic się to zdało , gdyż libijski Warband otrzymując wsparcie ustawionych z tyłu harcowników zdołał osadzić egipskie ostrza, dosłownie wbijając ich w piasek… Stojący niedaleko Kadafus uznał, że zwycięstwo ma już niemal zapewnione, skoro tak łatwo wybić tą słynną gwardię faraona!

Mieliśmy tu trochę wątpliwości co do przepisów. Z resztą Dominik okazał się poważnym testowaczem drążąc coponiektóre problemy, dzięki czemu później dowiedzieliśmy się, że pościg może wykonywać każda jednostka walcząca wręcz a nie jak dotąd sądziłem tylko jednostki zobligowane do tego (Warbandy, Hordy i Rycerze). Tu jednak nie było wątpliwości, że ścigać Warband musi…

I teraz nadszedł moment niezwykły. Wylosowałem 6 PIGów (Player Initiative Points) i nawet miałem pomysł jak je wszystkie spożytkować. Poniżej schemat ruchu, który pochłonął wszystkie punkty inicjatywy ale w tym momencie wydawał mi się majstersztykiem taktycznym. No i na pewno w dużej mierze ustalił przebieg dalszej rozgrywki:
Przyznam, że w tym miejscu nie byłem pewien jak powinni się zachować harcownicy w drugim egipskim szeregu (prawego skrzydła). W naszej grze uznaliśmy nie ma ona kontaktu bojowego z libijskim Warbandem i walki nie przeprowadzaliśmy. Tymczasem po sprawdzeniu przepisów i innych raportów bitewnych wydaje mi się, że należało ją dostawić do Warbanda i przeprowadzić starcie. No… cóż… w zasadzie to nie jestem tu niczego do końca pewien. Przydałoby się pograć z kimś kto turniejował w DBA.  

W tym momencie bitwy wyglądało na to, że okrążone ostrza za chwilę padną pod naporem Libijskich żołnierzy. Zaraz potem miała przyjść kolej na harcowników… a wówczas do załamania się całej egipskiej armii byłby już tylko jeden krok. Warband okazał się bowiem bardzo skuteczny w likwidowaniu wrażej piechoty. Życie postradała egipska horda osłaniająca łuczników ale ostrza… no cóż… udowodniły swą reputację jako elity piechociarskiej braci.  
Tam gdzieś w centrum widać jeszcze, że Egipscy łucznicy spędzili z pola libijskich bliżej centrum:

Takie niewielkie niepowodzenie nie spędzało mi snu z powiek. Pomyślałem, że jeśli nie w tej to w następnej turze załatwimy owe ostrza. Przy okazji podam ważną informację. W DBA okrążanie, flankowanie itp., zdecydowanie się opłaca, ale nie działa w sposób, którego można by się spodziewać. Otóż silny oddział atakowany przez słaby, nawet najechany od tyłu przez inny silny, nadal ma spore szanse się obronić. Okrążenie daje tylko niewielki w sumie bonus. Za to, w razie powodzenia, gwarantuje uzyskanie „fraga”, tego upragnionego, których 4 dają w sumie zwycięstwo.  

Miało to w naszej rozgrywce duże znaczenie. No właśnie wracając do naszej bitwy… Teraz generał Domuzis zaskoczył Kadafusa całkowicie, choć w zasadzie postąpił jak mu logika starożytna podpowiadała – skoro zobaczył wrogie rydwany, domyślił się iż musi tam być wódz wraży i czym prędzej sam skoczył w tą kotłowaninę aby owemu najeźdźcy pokazać gdzie krokodyle zimują! Jednocześnie harcownicy wyrównali za darmo do Warbandu (czy ten ruch powinien mieć miejsce 2 tury temu?)

Choć egipski generał został w pierwszej chwili odrzucony to utrata sąsiadującej jednostki (Warband) była bardzo bolesna. Teraz libijski książę został odcięty od swych sił!


Następny ruch Egipcjan nie pozostawiał wątpliwości co do tego w czyje ręce przeszła inicjatywa w tym spotkaniu… tak Proszę Państwa… piłka zdecydowanie należy teraz do Egipcjan, którzy nie tylko śmiałym fortelem okrążają libijskiego generała ze wszystkich stron, zmuszając go jeszcze do odwrócenia się przodem do ostrz! (zdecydowanie gorzej dla niego) ale też rozpoczęli atak na swym lewym skrzydle.  

Całe szczęście, że Dominik nie miał w tym momencie więcej PIGów!

W centrum libijski Warband dzielnie bierze „na klatę” ostrzał trzech podstawek łuczników. Jakby tylko Libia wyrzuciła dość inicjatywy, pójdzie robić z tymi łucznikami porządek…

Ale nic z tego! Okrążony Kadafus traci głowę, rydwan, zapasowe majtki i życie!
Ostrza +5
Lekkie rydwany +2, za okrążenie -1 = +1 (zapomnieliśmy doliczyć +1 za element generalski, ale Egipcjanom też nie liczyliśmy)
Obie strony wyrzuciły na k6 1 (jeden) czyli mamy 6:2 dla ostrz (dajmy nawet 6:3) i w każdą stronę rydwany zostały rozorane… Gdyby do mojego generała najpierw podjechał generał egipski liczylibyśmy tak: egipski generał +2
libijski generał +2 oraz - 1 za okrążenie
Dodać wyniki rzutu 3:2 dla Egiptu. Mój generał i tak by zginał ale z tego powodu, że nie mógł się wycofać a nie z powodu rozniesienia go na strzępy :)  
Śmierć Kadafusa I
Jak widać na poniższym zdjęciu, sytuacja się trochę skomplikowała. Lewe skrzydło libijskie się sypie, dodatkowo zasypywane jest gradem strzał…. Prawe skrzydło jest atakowane (walki w pierwszej turze nie przyniosły rozstrzygnięcia). Do tego bez generała trudno będzie coś wykombinować.


Udało się jednak wykombinować całkiem sporo z uwagi na darmowe manewry okrążające. Niestety mimo strategicznego odwrotu mającego na celu skrócenie frontu na lewym skrzydle libijskie warbandy ponoszą straty… jest 3 do 3 a do tego Libia gra bez kapitana… znaczy walczy bez wodza…  

Walki na prawym skrzydle będą teraz decydować o wyniku bitwy. W pierwszym starciu Libijczykom dopisuje szczęście. Wyrzucają 6 przeciw ostrzom, które otrzymują wynik 2, łącznie Egipt: Ostrza +5, -1 za flankowanie +2 z rzutu = 6 Libia: Bowman +2 plus 6 z rzutu = 8. Ostrza nie mogą się cofnąć i zostają wyeliminowane.

Tymczasem druga walka wyglądała dokładnie odwrotnie. Odwrotnie bowiem ułożyły się kości. Egipt: Ostrza +5 -1 za flankę -1 za tył +6 z rzutu = 9; Libia: Łuki +2, brak dodatkowych modyfikatorów +2 z rzutu = 4. Libijczycy maja 2 razy mniejszy wynik i zostają wyeliminowani. Nic nie pomagają im okrążający przeciwnika koledzy, którzy także zostają odrzuceni przez super-wojowników faraona! Cóż za walka proszę państwa!  

Tego już wszyscy mają dość! Obie armie cofają się w nieładzie, ale ponieważ to Egipcjanie unoszą z pola bitwy głowę wrogiego wodza, należy im przyznać zwycięstwo!

Trzeba przyznać, że Ostrza potwierdziły swoją reputację najlepszej piechoty. Całkiem dobrze sprawdziły się także Warbandy. Natomiast generalskie lekkie rydwany znów wydają się kruche i mało wytrzymałe. Tym razem znalazły zastosowanie jako lekka kawaleria i wzięły udział w pojedynku wodzów. Trzeba jednak z nimi uważać.

Do końca rozgrywki nie było pewności kto wygra. Choć gdy stan był na poziomie 0:2 dla Libii, spodziewałem się łatwego zwycięstwa. Jednak, tak jak poprzednio okazało się, że Egipt ma więcej szczęścia i kości mu sprzyjają.

 Tym razem rozgrywka zajęła nam 45 minut. To dużo, ale wynikało z ciągłych sprawdzeń w podręczniku w pierwszej części rozgrywki. Pod koniec, gdy już upewniliśmy się co do zasad, czas jakby przyspieszył. Co dowodzi także tego, że coraz lepiej się bawiliśmy.

Przede mną i moimi przeciwnikami jeszcze sporo nauki, ale muszę przyznać, że De Bellis Antiquitqtis stanowi niezwykle przyjemną a do tego dość szybką rozrywkę. Posiadane armie testowe  skłoniły mnie do stworzenia specjalnego systemu kampanijnego przedstawiającego koniec średniego i początek Nowego Państwa (najazd Hyksosów). Czeka mnie także przygotowanie zestawu do DBA w "trójwymiarze" czyli czysto figurkowego. Nie będzie to jednak skala 15 mm a 1/72, bo taka została u mnie w pewien sposób zamówiona. Więcej na ten temat wkrótce. 

  

Sunday, October 21, 2018

Warsztat - I wojna światowa

Po powrocie z Pól Chwały niewiele miałem do zanotowania. Wprawdzie podmalowałem konie dla kilku szwadronów francuskich dragonów (jeden koń dla jednego szwadronu hehe) i posadziłem las (całkiem spory) to dopiero ostatnio udało mi się zmajstrować coś wartego odnotowania. Otóż znalazłem wreszcie czas by pomalować figurki do rosyjskich dowództw do I wojny światowej.


Chodzi o te figurki, które producent (HaT) zapomniał wyposażyć w broń. Teraz wreszcie "uzbrojeni i niebezpieczni" rosyjscy oficerowie będą mogli pojawić się na polu walki.

Podczas malowania uwzględniłem fakt, że oficerowie zaopatrywali się w mundury indywidualnie. Były one lepszej jakości i nie blakły tak szybko jak szeregowcom (pomijając fakt, że szeregowi żołnierze byli zwykle bardziej narażeni na brud i czynniki atmosferyczne).

A skoro o polu walki mowa to doświadczenia z Pól Chwały wskazują, że dobrze by było podłożyć pod pojedyncze podstawki takie zbiorcze, przynajmniej w ogólności odpowiadające tym zalecanym w podręczniku. Niestety moi piechociarze na metalowych podstawkach nie zmieszczą się na podstawki 4x3 cm. Eksperymentuję zatem z podstawką 4x4 cm pokrytą taśmą magnetyczną. Z tyłu powinno zostać dość miejsca na umieszczenie małych kostek do oznaczania strat.

Magnes trzyma słabo. Ale podstawki zamierzam ozdobić tak by korespondowały z matą i z istniejącymi podstawkami. Muszę się też zmobilizować do tego by dokończyć przygotowywanie domków i gospodarstw. Potem tylko drogi i w zasadzie będzie można zacząć grać!

Saturday, October 6, 2018

Pola Chwały 2018

Tydzień temu odwiedziłem wraz z rodziną niesamowitą imprezę jaką jest zlot miłośników historii wojskowości, rekonstrukcji historycznej i gier wojennych w Niepołomicach POLA CHWAŁY. Impreza jest cyklicznie organizowana od kilkunastu lat. W związku z tym, że nagle zacząłem się interesować tym czym wcześniej się wcale nie interesowałem nie mogło mnie tam zabraknąć.

Zamek Królewski w Niepołomicach stanowi centrum Pól Chwały.
Obecność zaowocowała osobistym poznaniem osób, które dotąd znałem tylko z forum strategie.net.pl, odebraniem nagrody pocieszenia z konkursu modelarskiego, świetną zabawą dla mnie i rodzinki ale przede wszystkim zobaczeniem tysięcy pięknie pomalowanych modeli i dioram a także poznaniem gier, o których dotąd mogłem tylko poczytać (ewentualnie obejrzeć recenzje lub raporty na YT).  Niestety nie udało mi się zagrać w DBA, choć bardzo chciałem i już nawet się umówiłem na rozgrywkę. Niestety prowadzący poszedł na posiłek a ja w międzyczasie  zostałem wessany przez inne aktywności i w końcu się rozminęliśmy. Szczególnie zależało mi na tym by dowiedzieć się czegoś o DBM. Ale cóż... może w przyszłym roku. Powinienem mieć już wówczas swoje armie (niestety w 20 mm, ale o tym kiedy indziej). 

Rzeki już rozstawione i pojawiają się pierwsze oddziały.
Mogłem za to gruntownie zapoznać się z innym tytułem ze stajni TooFatLardies a mianowicie What a Tanker! 

Dzięki Ignacemu (który prezentował grę i stoczył ze mną pierwsze starcie) i Konradowi, który zorganizował "stół" dostarczając modeli i własnoręcznie wykonanego terenu (doskonałe domki) mogłem na chwilę przenieść się na Pustynie Libijską w 1942 roku. 

W pierwszym starciu poprowadziłem włoskiego Fiata M13/40 do zwycięstwa nad brytyjskim Stuartem. 

 Drugą bitwę toczyliśmy już we czwórkę. Tym razem ja odpowiadałem za poczynania brytyjskiego Stuarta. Robert objął dowodzenie M3 Lee. Naprzeciw nam sunęli Włosi - Giuseppe (zapomniałem prawdziwego imienia) dowodził Carro Armato M13/40 zaś Ignacy (zmieniony później przez Konrada) poprowadził do ataku działo szturmowe Semovente 75/18. Nie popisałem się, choć odważnie popędziłem w stronę Semovente wymanewrowując Włocha, to z pomocą przyszedł mu Giuseppe, który zdjął mnie jednym celnym strzałem z drugiego końca pola walki. Potem już tylko Włosi bawili się z nomen omen Robertem Lee w kotka i myszkę, ostatecznie osaczając go i niszcząc. 

Gra jest szybka, niezbyt skomplikowana, pełna emocji i niezbyt realistyczna (w końcu to takie World of Tanks - brak tu piechoty i artylerii). Skala jest dowolna - można nawet grać modelami 1/32 a nawet większymi! My toczyliśmy bój w skali 15 mm. 

Pola Chwały to oczywiście nie tylko gry bitewne. Są także gry planszowe (podobno, bo jakoś do jaskini gier planszowych nie dotarłem) i przede wszystkim rekonstruktorzy historyczni wszelkich epok i stron świata. Miło było zobaczyć, że kontynuowany jest projekt XIV Legionu, który kilkanaście lat temu współtworzyli moi przyjaciele i polubiliśmy się bardzo z GRH Ticonderoga 1758. 

Zapomniałbym się pochwalić tym, że "na stół" powędrowały też moje własne figurki. Z kolegą Arkiem rozegraliśmy improwizowaną potyczkę w systemie I wojna światowa. Dwie kompanie rosyjskiej piechoty miały za zadanie zdobyć wieś, którą starała się obsadzić kompania austro-węgierska wsparta oddziałem karabinów maszynowych. Ja dowodziłem chłopakami z CiK Armii. Niestety dała się odczuć przewaga liczebna Rosjan i przede wszystkim przewaga taktyczna wynikająca z posiadania dwóch dowódców. Zachowałem się rozsądnie i gdy moje plutony zaczęły ponosić straty krwawe, wycofałem się. Gra była zatem krótka ale udało się poznać bliżej zasady a także wykryć wady i usterki zasad "I wojny światowej". Nie będę tu umieszczał szerszego raportu. przyjdzie na to czas gdy pomaluję rosyjskie dowództwa i będzie można zabrać się do grania na serio. 

Na zakończenie dodam, że znalazłem się w fotorelacji z Pól Chwały na stronie wydawców gry Bogowie Wojny: Lee - GM Boardgames. Dzięki i serdeczne pozdrowienia dla chłopaków!

Nie była to jedyna porażka. Drugą było planowane przeze mnie kibicowanie w zmaganiach nad Piavą w 1809 roku. Społeczność BW:N przygotowała piękny teren i przywiozła wspaniale pomalowane modele. Zanosiło się na wspaniałą atrakcję. Ale niestety...  trudno w to wprost uwierzyć. Koledzy się posprzeczali i do bitwy nie doszło. Oj... szkoda to wielka. 



Siły Francusko-Włoskie maszerują do bitwy. 

Francuska artyleria.

Wojska Arcyksięcia Jana.
Wszelkie złe i niekorzystne doświadczenia na tym się kończą. Cała reszta była wprost cudowna. Po pierwsze miałem okazję zobaczyć pomalowane figurki do Bogowie Wojny: Lee. Na żywo wyglądają dużo dużo piękniej niż na zdjęciach promocyjnych, które wcześniej widziałem. Więcej! udało mi się nie tylko przypatrywać wielkiej bitwie toczonej przez kolegów z Krakowa (batalia niemal na miarę Gettysburga) ale nawet samemu poznać zasady i zagrać sparring na 800 punktów z kolegą Radkiem (którego serdecznie pozdrawiam). Wygrałem tylko dzięki temu, że dowodziłem Konfederacją (gra odzwierciedla, póki co, realia pierwszych lat wojny na "froncie wschodnim" więc Konfederaci mają znacząco lepszych dowódców). Muszę przyznać, że gra bardzo mi się spodobała. Odżyły emocje dawnych fascynacji wojna secesyjną w USA. Gdzieś na strychu u rodziców kurzą się jeszcze pomalowani Jankesi i Rebelianci w skali 1/72. Teraz zastąpią ich chyba wojacy w skali 6 mm. Po pokazie jestem zdecydowany "wejść" w ten system. Ale wszystko w swojej kolejności. Na razie kopiliśmy trochę płotków i domków w sklepie bolter.pl. Dalsze zakupy muszą poczekać na zakończenie innych projektów - z resztą do systemu autorów BW:L. 

Skala 6 mm naprawdę pozwala uzyskać wrażenie dużej bitwy. 




Conieco dowiedziałem się o coraz popularniejszym systemie Flames of War w skali 15 mm. Znacząco przypominają mi jego założenia ultraprosty Crossfire - poza brakiem turowości. Trochę mnie ten temat zafrapował, ale jeśli miałbym wejść w ten system to tylko pod warunkiem, że miałbym stale z kim grać. Na to się na razie nie zanosi - zatem Flames of War nie wyprze na razie z pozycji Crossfire. Nie mogłem niestety oglądać i dołączyć się do gry w Bolt Action (mam jakąś awersję do tego systemu) i Chain of Command (tym systemem akurat bardzo się interesuję).




Mogłem za to gruntownie zapoznać się z innym tytułem ze stajni TooFatLardies a mianowicie What a Tanker! 

Dzięki Ignacemu (który prezentował grę i stoczył ze mną pierwsze starcie) i Konradowi, który zorganizował "stół" dostarczając modeli i własnoręcznie wykonanego terenu (doskonałe domki) mogłem na chwilę przenieść się na Pustynie Libijską w 1942 roku. 

W pierwszym starciu poprowadziłem włoskiego Fiata M13/40 do zwycięstwa nad brytyjskim Stuartem. 
Dość unikatowe doznanie - dowodzę jednym czołgiem! Jednym! Nie plutonem, kompanią, nie mam wsparcia piechoty, artylerii, żadnych command pointów, pipów i innych tam... jeden czołg na jeden czołg! Let the duel start!

Szybko dotarłem do stacji kolejowej i zacząłem się tam "czaić"

Udało się trochę "przydzwonić" Stuartowi i potrzymać go w polu ale ostatecznie także on znalazł się za osłoną. 
Ja także otrzymałem uszkodzenia. Tak wygląda "karta pojazdu".

Stuart próbował zajść mnie od tyłu i prawie mu się to udało...

Ale zakończyło się jego znokautowaniem i moją wygraną. Dzięki Ignac za miłe wprowadzenie do gry. 

Drugą bitwę toczyliśmy już we czwórkę. Tym razem ja odpowiadałem za poczynania brytyjskiego Stuarta. Robert objął dowodzenie M3 Lee. Naprzeciw nam sunęli Włosi - Giuseppe (zapomniałem prawdziwego imienia) dowodził Carro Armato M13/40 zaś Ignacy (zmieniony później przez Konrada) poprowadził do ataku działo szturmowe Semovente 75/18. Nie popisałem się, choć odważnie popędziłem w stronę Semovente wymanewrowując Włocha, to z pomocą przyszedł mu Giuseppe, który zdjął mnie jednym celnym strzałem z drugiego końca pola walki. Potem już tylko Włosi bawili się z nomen omen Robertem Lee w kotka i myszkę, ostatecznie osaczając go i niszcząc. 
Początek był obiecujący. Wraz z "Robertem Lee" osłaniamy się wzajemnie.

Trochę patowa sytuacja ogólna. M13/40 "czai się" za budynkiem po drugiej stronie torów. Nie mógł się ruszyć ale w końcu stamtąd mnie ustrzelił. 

Miałem za dużo "biglu" i popędziłem na Włochów. Niewiele brakowało a udałoby się zrobić krzywdę Semovente. Niestety Stuart zapłonął po pierwszym strzale.

Niedługo potem płonął mój kamrat. 
Gra jest szybka, niezbyt skomplikowana, pełna emocji i niezbyt realistyczna (w końcu to takie World of Tanks - brak tu piechoty i artylerii). Skala jest dowolna - można nawet grać modelami 1/32 a nawet większymi! My toczyliśmy bój w skali 15 mm. 

Pola Chwały to oczywiście nie tylko gry bitewne. Są także gry planszowe (podobno, bo jakoś do jaskini gier planszowych nie dotarłem) i przede wszystkim rekonstruktorzy historyczni wszelkich epok i stron świata. Miło było zobaczyć, że kontynuowany jest projekt XIV Legionu, który kilkanaście lat temu współtworzyli moi przyjaciele i polubiliśmy się bardzo z GRH Ticonderoga 1758

Zapomniałbym się pochwalić tym, że "na stół" powędrowały też moje własne figurki. Z kolegą Arkiem rozegraliśmy improwizowaną potyczkę w systemie I wojna światowa. Dwie kompanie rosyjskiej piechoty miały za zadanie zdobyć wieś, którą starała się obsadzić kompania austro-węgierska wsparta oddziałem karabinów maszynowych. Ja dowodziłem chłopakami z CiK Armii. Niestety dała się odczuć przewaga liczebna Rosjan i przede wszystkim przewaga taktyczna wynikająca z posiadania dwóch dowódców. Zachowałem się rozsądnie i gdy moje plutony zaczęły ponosić straty krwawe, wycofałem się. Gra była zatem krótka ale udało się poznać bliżej zasady a także wykryć wady i usterki zasad "I wojny światowej". Nie będę tu umieszczał szerszego raportu. przyjdzie na to czas gdy pomaluję rosyjskie dowództwa i będzie można zabrać się do grania na serio. 
Moja kompania próbuje zając pozycje obronne przed nadejściem Rosjan - ale jednak ciut za późno.

Rosjanie w natarciu. Jedna kompania wiązała moją od czoła, druga klasycznie oskrzydlała.

W tej sytuacji podjąłem decyzję o  odwrocie. Kompania zachowała zwartość choć straciła prawie 40% stanu. 

Na zakończenie dodam, że znalazłem się w fotorelacji z Pól Chwały na stronie wydawców gry Bogowie Wojny: Lee - GM Boardgames. Dzięki i serdeczne pozdrowienia dla chłopaków!