Tuesday, September 25, 2018

Warsztat - artyleria 2 Dywizji VIII Korpusu (Hiszpania, wrzesień 1810)

Ciągle nie przyznałem się do tego, że przygotowuję konkretną "rozpiskę" do systemu Bogowie Wojny: Napoleon.

Skład kompletuję wg ordre de bataille z bitwy pod Bussaco 27 września 1810 r. Była to pierwsza poważna porażka marszałka Masseny a jednocześnie debiut "nowej armii" portugalskiej. Dość losowo wybrałem do skompletowania VIII Korpus pod dowództwem Jeana-Andoche Junot'a. Niezbyt to fortunny dowódca (jako jeden z nielicznych we francuskiej tabeli dowódców ma wartość -1) ale za to mam dobrą koncepcję jak zmajstrować reprezentującą go figurkę.



1. Dywizja korpusu to w większości pojedyncze bataliony z różnych pułków i tu mam w zasadzie całą bandę figurek malowanych prawie 20 lat temu - niestety w mundurach wprowadzonych dopiero w 1812 roku. Ale cóż... jako takie "zastępstwo" będą w sam raz. Do tego cały 22. pułk piechoty liniowej.

2. Dywizję modelarsko tworzę najpierw - będą to dwie brygady piechoty.

- pierwsza: 15. pułk piechoty liniowej i 86. pułk piechoty liniowej (po 3 bataliony)
- druga: 65. pułk piechoty liniowej (4 bataliony) i "kombinowany" pułk piechoty lekkiej składający się z dwóch batalionów legionu irlandzkiego i jednego batalionu pułku pruskiego.

Wsparciem dla dywizji jest brygada kawalerii liniowej: po dwa szwadrony z 1., 2., 4., 9., 14. i 26 pułków dragonów.

Do tego 3 baterie artylerii.

Stan na dziś: "makieta" całej pierwszej dywizji bez dowódcy

pułk pruski, w tym dwa bataliony mogące chwilowo udawać bataliony irlandzkie

większość kawalerii (wystarczająca liczba szwadronów ale brak jeszcze 26. pułku)

dowódca 2. Dywizji - gen Solignac 

Do piechoty liniowej zakupione modele (HaT 8095) do lekkiej tylko szaserzy.

W trakcie prac jest artyleria. Trochę eksperymentalnie - w końcu to pierwsza artyleria jaką maluję w życiu. Musze jeszcze nad nimi trochę popracować. Na razie pomalowałem baterię 6-funtówek artylerii pieszej (producent Zvezda) oraz "6-funtówkę" artylerii konnej HaT'a (jest mi potrzebna żeby wystawiać dywizje kawalerii liniowej gdyby jakimś cudem zdarzyło się zagrać z kimś w coś poza głównym projektem). Działo HaT'a zdecydowanie odbiega wielkością i jakością od modelu "teoretycznie tej samej armaty" Zwezdy. Próbowałem je trochę "podrasować" miliputem, ale na niewiele się to zdało. Pewnie też dla tego, ze radośnie się bawiłem zamiast zabrać się za konwersję na poważnie. Do tego muszę zająć się innymi sprawami i na razie moje baterie pozostają w takiej kondycji jak na zdjęciach poniżej:



Armaty można zdejmować (np. ustawiać do pozycji "zaprzodkowane") a armatce HaT'a postanowiłem w związku z tym umożliwić także zaistnienie jako 4-funtówka, co chyba bardziej odpowiada jej rozmiarom. 



Na koniec dodam, że dla wrogów Cesarza szykować będę 2. Dywizję gen. Hilla - sama brytyjska piechota liniowa (kompanii 60th Rifles nie liczymy) i dwie baterie artylerii portugalskiej. Niestety figurki dla Brytyjczyków muszę zdobyć (mam piechotę brytyjską spod Waterloo, która nie będzie pasować na 1810 r z powodu nakryć głowy. Mam też artylerię portugalską). 





Friday, September 21, 2018

Warsztat

Nie napisanie niczego na blogu ma ten dobry skutek, że prace modelarskie posuwają się do przodu. 
Pragnę zdążyć z przygotowaniem francuskiej awangardy (32 punkty wg "wagomiaru Rafałowa") do systemu Bogowie Wojny: Napoleon na Pola Chwały. Choć większość jednostek jest gotowa to obawiam się, że całkowicie nie zdążę wykonać zadania. Skład armii jest specyficzny i historyczny a napiszę o nim niebawem. Teraz tylko rzut oka na popodkładowane baterie artylerii pieszej i konnej 6-funtowe. 
 Z kolei w odniesieniu do kolekcji z I wojny światowej wspomniałem, że brakuje mi rosyjskich oficerów. Ten, którego na razie mam jest z zestawu HaT'a Russian Heavy Weapons. Nie pomalowałem jeszcze podoficera z tego zestawu ani oficera ze Zvezdy (jest tylko jeden w pudełku). Postanowiłem zatem użyć figurek z zestawu HaT'a Russian Infantry, gdzie oficerów jest czterech. Niestety rzeźbiarz zapomniał włożyć figurkom do ręki broń - puste pochwy zwisają u pasa a dłonie puste... Postanowiłem coś z tym zrobić dokonując jednocześnie dywersyfikacji tychże oficerów. Efekty pracy kombinerek i Green Stuffu na poniższej fotografii. 

Popełniłem przy rzeźbieniu drobny błąd, do którego się nie przyznam, to może nikt nie zauważy. I nie chodzi tu o niezbyt ładnie wyrzeźbione rewolwery... Nie będę jednak już nic zmieniał. Koniecznie muszę zakupić lutownicę (choćby żeby zamknąć dłonie). Mam nadzieję, że mimo mankamentów pomalowane figsy będą się ładnie prezentować. 

A teraz mała zapowiedź. Aby kronika była kompletna muszę wspomnieć w najbliższym czasie o najnowszych zakupach - a jest o czym :)


Wednesday, September 19, 2018

Papierowe DBA - pierwsza bitwa

Kilka słów wyjaśnienia – mając ochotę przetestować zasady najpopularniejszego na świecie bitewniaka historycznego De Bellis Antiquitatis, obejmującego okres od 3000 r. p.n.e. po 1489 n.e. nie miałem zamiaru inwestować w ciemno w figurki plastikowe i postanowiłem skorzystać z dobrodziejstw strony www.juniorgeneral.org którą być może znacie. Chciałem też by Synuś mógł bez przeszkód korzystać z nowego/starego hobby tatusia, bo jak się domyślacie przed oddaniem pomalowanych pieczołowicie figurek do łapek pięciolatka mógłbym żywić pewne opory. Zrobiłem zatem szybko jakieś tam armie – wybrałem bardzo „antique” czyli najbardziej zamierzchłe czasy – starożytny Egipt (stare i średnie państwo), Libijczyków i Nubijczyków (w planach Hyksosi, Sumerowie, Hebrajczycy i Filistyńczycy oraz wcześni Beduini – cała Biblia hehe). W razie gdyby chciało mi się zmienić papierowe na plastikowe figurki to można tego dość tanio dokonać.


Mniejsza już o szczegóły. Chciałem by rozgrywka nie raziła w oczy (w końcu namawiałem do gry niewargamingową połowicę) więc ozdobiłem podstawki(poza jedną przeoczoną), zrobiłem kilka modeli terenu, skołowałem kawałek polarowej pustyni i rzeczkę (Nil) i huzia!


Nubijczycy zaatakowali Egipt (zwykle robią to by zrabować coś co już im wcześniej zrabowano) i robią to w miarę regularnie, zwłaszcza, że Egipcjanie odpłacają się tym samym. Naprzeciw nubijskiej wyprawie stanęła armia egipska pod wodzą generała (dajmy na to Olozusa). W DBA armie są równe liczebnie jeśli chodzi o ilość podstawek (co nie oznacza równej liczby figurek ani żołnierzy) a zwycięzcą jest ten kto pierwszy zniszczy 4 podstawki przeciwnika – chyba, że zabije się generała, wówczas wystarczy tylko uzyskać przewagę w liczbie zniszczonych podstawek. Armie najstarszej starożytności składają się głównie z Psiloi (harcowników) i łuczników. To istotne informacje dla wyjaśnienia przebiegu starcia, jakie miało miejsce na stole w naszym salonie.  
 

Nubijczycy całym frontem zbliżają się do Egipcjan aby przykryć ich gradem strzał (specjalnie wybrana na tę okazję taktyka).

Strzelanie w DBA odbywa się tak, że każda jednostka ma jakiś tam współczynnik walki, np. łuki mają +2, do tego dodaje się modyfikatory, wynik rzutu kostką i porównuje się sumę obu stron. W tym przypadku do jednej podstawki nubijskich łuków strzelają trzy podstawki egipskich łuczników. Nubijczycy +2 + wynik rzutu (4) = 6; Egipcjanie +2, +1 za wspierający oddział, drugie +1 za wspierający oddział, + wynik rzutu (3) = 7. Rezultat – jedna nubijska podstawka musiała się cofnąć. Niezbyt imponujące prawda? Walkę wręcz rozstrzyga się podobnie. W fazie ostrzału strzelają zwykle obie strony, jednostkami, które się nie poruszyły. Tu strzelali tylko Egipcjanie po marszu Nubijczyków. Teraz Egipski generał miał okazję skinąć kopeszem (czy innym orężem jakie tam dzierżył) i na czele lewego skrzydła swych wojsk ruszyć na podłych najeźdźców. Ale nie wiem dlaczego tego nie zrobił. Spokojnie czekał aż Nubijczycy będą mieli czas by dojść na odległość strzału, napiąć cięciwy i oddać strzał (a zapewne nawet kilka salw).



Skutki są tragiczne. Choć ostrzał trwał wzdłuż całej linii, tylko w dwóch miejscach zakończył się stratami. Na prawym skrzydle Egipcjan, gdzie łucznicy faraona stojący na wzgórzach wystrzelali Numidyjskich najeźdźców i na lewym skrzydle, gdzie strzałą ugodzony zostaje sam generał Olozus, by chwilę później wyzionąć ducha obserwując jak rydwany jego orszaku rozjeżdżają się w nieładzie po polu bitwy (w większości szybko zmykając gdzieś daleko za własne linie). Nauczka na przyszłość dla wszystkich! Nie trzymać generała przed frontem wrażych łuczników, zwłaszcza gdy jest on jednostką kawaleryjską. 

Mieliśmy niezłą zagwozdkę. Wydawało się, że bitwa się właśnie skończyła. W drugiej rundzie, po jakichś 10 minutach gry… No to rzeczywiście szybko… Ale doczytałem, że aby ogłosić zwycięstwo należy strącić generała i mieć przynajmniej jedną jednostkę strat przewagi… a tu właśnie Egipcjanie przed utratą generała strącili mi łuczników. No cóż, gdyby nie to – gra byłaby skończona. 

Od razu wyjaśniam, że utrata dowódcy znacząco utrudnia dalszą grę temu, kto pozostaje bez generała. Miało to ogromny wpływ na dalszą rozgrywkę. Na zdjęciach tego nie widać, ze jako dowodzący Nubią, szybko dokonałem roszady polegającej na schowaniu własnego generała (na wszelki wypadek).


Widząc śmierć generała egipscy wojacy popadają w pewną konsternację. Od teraz każdy ruch taktyczny kosztuje dwa razy więcej PIPów (Player Initiative Points), które uzyskuje się z pojedynczego rzutu kostką, a ta nie była dla Egipcjan zbyt łaskawa. Od tej pory mogli oni wykonać jeden ruch w turze (potem udało się raz wykonać dwa). Na obrazku powyżej widzimy, że połowa egipskiej piechoty (ostrza) rozgląda się bezradnie w poszukiwaniu jakiegoś znaku od Horusa czy innego Ozyrysa, zaś druga połowa z imieniem Setha czy też Ra na ustach rusza do szarży na Nubijczyków.  


Szarża okazała się dość skuteczna. Jedna podstawka nubijskich wojowników (Warband) została wyeliminowana. Dokładnie w tym miejscu w poprzedniej turze stał nubijski generał. Ostrzał nie przynosi szczególnych niespodzianek. 


W czasie rundy Nubijskiej w centrum trwa przepychanka, którą warto trochę bliżej pokazać. Najpierw nubijscy łucznicy wykonują manewr flankowania nazywany „zamknięciem drzwi” jeśli teraz egipskie ostrza zostaną zmuszone do cofnięcia – zginą. 


Niestety śmiałe okrążenie egipskich ostrz na niewiele się zdało. Wyśmienici szermierze nawet z zagrożoną flanką zdołali odrzucić najpierw jednych łuczników a następnie obrócić się przeciw drugim. Tymczasem na lewym skrzydle Nubijczycy zaczynają spychać Egipcjan w głąb wzgórz.  


Wreszcie Egipcjanie zdołali uzyskać liczbę PIGów wystarczającą do poruszenia dwóch jednostek/grup. Spodziewałem się wyrównania linii łuczników na wzgórzach na prawym egipskim skrzydle (spędzani stopniowo przez nubijski ostrzał wychodzili poza zasięg wzajemnej wymiany ciosów), ale po prostu ci dotąd zdezorientowani wojownicy na skrajnym lewym skrzydle zdecydowali się wreszcie dołączyć do ogólnej przepychanki… no i doprowadzili do utraty trzeciej podstawki przez Nubię…  Ponownie mały rewanżyk ratuje skórę Egiptowi, który wobec utraty jednej jednostki ostrz w centrum przegrałby właśnie starcie na koniec tury…. Tymczasem walka trwa nadal. 
 Egipcjanie znaleźli się w ciekawej sytuacji. Nie mieli generała, większość ich sił była daleko od przeciwnika i poza zasięgiem strzału, zaś ich elitarna piechota stała wobec lokalnej przewagi liczebnej i była narażona na ostrzał… od dłuższego czasu zaglądali w oczy sromotnej klęsce i teraz nagle obie strony uświadomiły sobie, że do załamania morale nubijskich dzikusów wystarczy zdjęcie jednej czarnoskórej podstawki!!! Tylko jak to zrobić, żeby samemu nie narazić się na straty?

 Tak wyglądało w tym momencie pole bitwy z perspektywy Oli – czyli gracza egipskiego… Decydowały PIGi – rzuciła ich 4, więc mogła poruszyć 2 jednostki… Trwała analiza sytuacji, różne pomiary, kombinacje… 


I nagle elitarna egipska piechota zaczyna biec w tył…. To znaczy, chyba uciekać przed murzyńskim królem! Przy okazji zdołali wyjść z zasięgu łuków przed fazą ostrzału. Tymczasem dwie pozostałe podstawki egipskich ostrz (Blades) manewrowały tak, by uniemożliwić przeciwnikowi ostrzał i samemu wejść do zwarcia. Niestety do pełnego powodzenia zabrakło PIGów… ale jak się wkrótce okazało, nie były już wcale potrzebne.  


Choć nubijskim łucznikom udało się rozstrzelać dodatkową podstawkę Egipcjan na wzgórzach, ostrza sprawiły się świetnie i Bęc! Zdjęły czwartą podstawę Nubijczyków, powodując mimo pozorowanej ucieczki rozprzężenie i chaos w szeregach najeźdźców. Tylko chwili potrzeba było by chaos przerodził się w panikę. Mimo utraty generała już na samym początku, Egipcjanie wygrywają bitwę wynikiem 4:3 w zaledwie 20 minucie spotkania! Oczywiście do czasu gry nie wliczyłem rozstawienia terenu. 

Podsumowując. Bitwa była bardzo szybka, zabawna i emocjonująca. Zasady okazały się grywalne i dość proste. Trzeba jeszcze kilku rzeczy się nauczyć. Oli też się podobało, choć nie jest fanką tego typu rozrywki. W każdym razie mam obiecany rewanż. Czekam już na niego dość długo...

Tuesday, September 18, 2018

To End All Wars

Wspomniałem wczoraj, że To End All Wars stało się systemem, który postanowiłem potraktować poważnie jeśli chodzi o figurki. W tej grze każda figurka reprezentuje jednego żołnierza na polu walki, ale nie jest to typowy skirmish. Nie ma tu indywidualnych cech a żołnierze walczą w ramach jednego oddziału - drużyny lub sekcji. Indywidualność ogranicza się tu w zasadzie do oznaczenia "punktów wytrzymałości oddziału". Musze przyznać, że w bardzo przygnębiający ale realny sposób oddaje to klimat walk w czasie pierwszej wojny światowej.  A niestety z życia zawodowego dość dobrze wiem o czym piszę.

Aby spełnić marzenia o własnych pomalowanych figurkach nabyłem na Allegro po zestawie Zvezdy 8083 i 8082. Zależało mi na figurkach z frontu wschodniego i niebawem dokupiłem piechotę austro-wegierską HaT'a bo właśnie o zmagania na południu Polski mi chodziło. Raźno zabrałem się do pracy korzystajac szeroko ze znakomitych poradników przygotowanych przez Sławomira Chomiczewskiego, któremu będę za nie dozgonnie wdzięczny. Efekty były jak na "pierwszy raz" bardzo zadowalające. Zachwycony był też mój syn. 


Skusiłem się na zakup "heavy weapons" dla Austro-Węgrów i dla Rosjan. I przeżyłem zawód z powodu braku artylerii HaT'a. Mam zatem dwa zespoły po ok. 40 figurek i po jednym karabinie maszynowym na stronę. Dla Rosjan brakuje oficerów (ale o tym dalej). 



Okazało się jednak, że To End All Wars nie współgra dobrze z tymi figurkami. System był tworzony dla papierowych zestawów z juniorgrnerala i pewnie z nimi fajnie się w ten system gra. Tam jest tak, że rzuca się do ataku kompanię piechoty i po chwili ze 120 ludzi zostaje 20 po czym rzuca się kolejną kompanię 120 ludzi. Jakoś papierowe figurki łatwiej zdejmuje się hurtowo ze stołu. Delikatne modele 20 mm wymagają jednak więcej staranności w operowaniu co wydłuża rozgrywkę. Być może zdecyduję się kiedyś na budowę papierowej armii do TEAW, ale w międzyczasie moją uwagę przykuło coś innego. 

Otóż polska firma Greenminiatures wydała podręcznik (darmowy) do rozgrywania starć w których jedna podstawka (2-3 figurki) reprezentuje pluton (czyli jedna figurka odpowiada w przybliżeniu 10-15 żołnierzom). Na razie sam wydawca nie oferuje piechoty ani kawalerii austro-węgierskiej ale można u niego zakupić piękne figurki Rosjan, Prusaków i polskich legionistów. 
System I wojna światowa wygląda bardzo ciekawie i choć nie miałem jeszcze okazji przetestować jego zasad to przygotowuję przepodstawkowanie moich Rosjan i Austriaków (właściwie to Polaków bo pomalowani są na 40 pułk piechoty z Rzeszowa). Będę musiał domalować więcej oficerów dla Rosjan ale póki co zacząłem tworzyć minikampanię opartą na walkach jakie toczyły się w 1914 i 1915 r. nad Sanem. 

O postępach będę informował niebawem. 

Monday, September 17, 2018

Papierowe DBA

Mniej więcej w połowie grudnia 2017 roku wpadłem na pomysł by spróbować pobawić się "żołnierzykami" z moim pięcioletnim synem. Sam pamiętam, że gdy byłem w jego wieku w kioskach ukazał się zestaw kolekcjonerski żołnierzy z powstania kościuszkowskiego, który próbował malować mój ojciec (skończyło się na bardzo misternym pomalowaniu pasów na spodniach jednego krakusa i to chyba wyczerpało już zapał taty). Miałem też trochę własnych figurek (mowa o skali chyba większej niż 54 mm). Ale nie o tak odległej przeszłości miałem pisać... 

Jest taka strona: http://www.juniorgeneral.org/ Genialna! Znajdujemy tam tysiące mniej lub bardziej udanych figurek papierowych do "zabawy żołnierzykami" ale w konwencji typowo wargamingowej. Ponieważ od jakiegoś już czasu budowałem dla dziecka zabawki z kartonu (głównie domki i samochodziki ale też samoloty i ludziki), uznałem, że z żołnierzykami też warto spróbować. 
Podszedłem jednak do zadania na tyle poważnie, że postanowiłem sprawić przy okazji trochę frajdy także sobie... 

No i zacząłem szperać za jakąś "grą", do której można by użyć moje produkty gdy dziecko już pójdzie spać. Musiała być na tyle prosta by zasady bez większego wysiłku pojął ktoś kto jeszcze z wargamingiem nie miał do czynienia. Przyznaję, że miałem na myśli własną żonę...

Znalazłem jeden systemik Warstuff i przetłumaczyłem na polski. Bardzo fajna rzecz dla dzieci. Jak się dowiem w jaki sposób dodać do bloga pliki pdf to może nawet go tu podrzucę. Naściągałem masę darmowych zasad z lat 70. , 80. i 90. XX wieku. Oj ciężkie były do przebrnięcia. Ale trafiłem też na bardzo proste zasady do skali taktycznej w I wojnie światowej. To End All Wars został zaprojektowany z myślą o figurkach papierowych pobieranych właśnie z juniorgenerala. 

Jeśli zaglądniecie na stronę projektu nie dajcie się nabrać. Nie został on przeniesiony na żadną stronę "pkgames". Pliki nadal są do pobrania w odpowiedniej zakładce tylko na dole. Znajdziemy tam zasady podstawowe, dodatek o artylerii i gazach bojowych, scenariusze i kampanie a nawet figurki do wydrukowania. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle jak na darmowy projekt. 

Zasady podstawowe przetłumaczyłem na polski i poinformowałem nawet autora. I znowu... jak się dowiem jak podpiąć plik pdf pod bloga - podepnę go tutaj.  Tym systemem miałem się zając już na poważnie, ale to jeszcze nie było to. 

W końcu trafiłem na to czego szukałem - De Bellis Antiquitatis. Zasady do wersji 2.2 dostępne za darmo w internecie. Do tego szeroki wybór gotowych armii do wydrukowania na juniorgenerale. Niczego więcej nie potrzebowałem! 

figurki kartonowe 15 mm


armia I/2 b Early Egyptians

w zbliżeniu


I od razu przeciwnicy: I/7b - Early Lybians


Libijczycy w zbliżeniu. Za nimi obóz z camp followersami.

W trzy wieczory miałem gotowe i zapodstawkowane trzy armie a do tego stworzone pierwsze papierowe tereny. Wyprawa do sklepu tekstylnego i zakup "maty do grania" oraz rzeki. Wykonanie wzgórz itp... W ciągu tygodnia byłem całkowicie gotowy do rozgrywki. Syn miał mnóstwo radości w ustawianiu "żołnierzyków" a my z żoną mogliśmy wieczorem zasiąść do gry w warunkach względnie estetycznych (jeśli chcemy wciągnąć w zabawę swą sympatię odgrywa to niebagatelną rolę). I muszę przyznać, że wyszło to bardzo fajnie. Chętnie zamieszczę tu za jakiś czas zdjęcia i "After Action Reports" z naszych pierwszych rozgrywek. 



Sunday, September 16, 2018

Dawno, dawno temu cz. 1

Na początek przyznam się, że figurki malowałem już 20 lat temu. I malowałem je z zamiarem użycia w grach bitewnych. W latach 90-tych XX wieku nie było łatwo o podręczniki do gier bitewnych. Zasady były pokątnie sprowadzane z zagranicy i czasem tłumaczone przez grupki entuzjastów, które nie miały kontaktu ze sobą nawzajem.

Powszechnie dostępny był Warhammer Fantasy Battle (to były czasy bodajże III edycji), niebawem pojawił się Warzone (czy jakoś tak - system nawiązujący do pierwszej megapopularnej karcianki Doom Trooper) a także miniaturowy Warhammer czyli Warmaster. Jeśli chodzi o systemy historyczne w całej Polsce, poza stolicą chyba, była posucha. W Warszawie, dokąd wszelkie nowinki z Zachodu  przenikały szybciej figurkowe gry bitewne pojawiły się już lata wcześniej. Były one, jak słyszałem, oparte o "armaty" z obsadek długopisowych strzelających kulkami papieru. Taki "system" rozpowszechnił się z czasem w kilku klubach w Polsce, ale przyznaje, ze nigdy nie widziałem jego zastosowania na żywo (jedynie słyszałem opowieści starszych weteranów wargamingu).

W tamtych czasach intensywnie rozwijał się rynek wojennych strategicznych gier planszowych. Pierwsze skrzypce grało tu wydawnictwo Dragon, później Taktyka i Strategia (nie będę tu wnikał w ciekaw skądinąd dzieje tych projektów), których produkty rozpalały wyobraźnię dzieciaków takich jak ja. Jednocześnie rozwijało się modelarstwo. Wreszcie można było kupić modele innych producentów niż rodzimy Plastyk i czechosłowacki Kozavody. Okazało się, że modele można malować! A skoro modele to także figurki, których każdy miał pokaźną kolekcję. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że te figurki kupowane w woreczku w kiosku są po prostu kopiami zachodnich zestawów pudełkowych (głównie włoskiej firmy ESCI). Nagle w drugiej połowie lat 90. Były dostępne farby, figurki, akcesoria i można było zacząć swoja przygodę z....  no właśnie... z czym? Był już WFB ale historycznego jeszcze nic. Słyszeliśmy legendy o jakichś bitwach rozgrywanych figurkami w skali 1/72 w jakichś mitycznych domach kultury w dużych miastach (żeby nie było - mieszkałem wówczas w mieście wojewódzkim) ale w czasach bez internetu i telefonów komórkowych trzeba było najpierw spotkać kogoś kto jest wtajemniczony w to gdzie się co, kiedy i o której godzinie odbywa... ja jakoś spotykałem tylko takich, którzy opowiadali, że "tak tak, u nas grają. Mają tysiące figurek, świetnie to wygląda. Napisali własne zasady, podobno bardzo realistyczne, ale szczegółów ci nie powiem bo mnie to tak znowu nie interesuje". Nie było zatem innego sposobu jak tylko zacząć się bawić samemu, w gronie rodziny i przyjaciół. Dzięki Bogu dysponowałem jednym i drugim tzn rodziną (brat) i przyjaciółmi (grupka znajomych, z którymi graliśmy w RPG).

Figurki 28 mm do WFB czy Warzone daleko przekraczały moje ówczesne możliwości finansowe. Nawet 6 mm Warmaster był za drogi. Ale już plastikowe maluchy w 1/72 jak najbardziej były w zasięgu. Zaczęło się zatem kupowanie ESCI, Revella, Airfixa i farb Humbrolla (potem także Pactry, której nadal czasem używam). Głównie interesowały nas wojny napoleońskie i wojna secesyjna. W dalszej kolejności średniowiecze, ale tu wybór był ograniczony do XI i XV wieku (potem Italeri dołączył XII-wieczne krucjaty). Do wojny secesyjnej opracowaliśmy własny, dość zgrabny system brygadowy (jedna figurka reprezentowała około 50 ludzi), ale ze względu na preferencje kolegów dążyliśmy też do stworzenia średniowiecznego skirmishu. Gdyby były wówczas dostępne zestawy Caesara i Dark Alliance, to pewnie byśmy w tym temacie całkiem utknęli.

Do wojny secesyjnej i średniowiecznego skirmishu jeszcze tu wrócę, zwłaszcza jeśli odnajdę odbitki zdjęć, które w tych latach zrobiliśmy. Przy tym drugim projekcie zaliczyliśmy też pierwszy kontakt z figurkami metalowymi. Były to wykonane przez brata kopie średniowiecznych rycerzy i wojowników z zestawów Revella.

Komercyjne figurki metalowe sprowadzone z zagranicy były tylko odległym marzeniem. Nawet gdy pojawiły się katalogi przedrukowywane w czasopiśmie Gry Wojenne wydawanym przez Roberta Gołębiewskiego ceny figurek powodowały,że można było osiwieć przed osiągnięciem pełnoletności.

Generalnie czasopismo Gry Wojenne było pierwszym periodykiem poświęconym figurkowemu wargamingowi historycznemu po polsku. Wow! To był prawdziwy czad! Niestety, chyba podobnie jak na Zachodzie, rynek na gry bitewne - zwłaszcza historyczne - okazał się zbyt wąski by Gry Wojenne mogły choć w części osiągnąć powodzenie Magii i Miecza. Po kilku latach projekt upadł. Wraz z nim drukowany w częściach (jak Kryształy Czasu w MiM) system napoleoński "Avant Garde" (prawdziwy koszmar - trzeba było mieć dla każdego oddziału komplet figurek w różnych pozach) a także niewiele mniej skomplikowany "Revange". Ten ostatni sporo nam namieszał gdyż wprowadzał podstawki zawierające po kilka modeli. To się nam nie mieściło w głowie - wszyscy koniecznie chcieliśmy mieć uniwersalnie podstawkowane figurki - każda osobno - by nadawały się i do strategii i do taktyki.

Pewną odpowiedzią na to zapotrzebowanie były wydane w internecie gry wydawnictwa Occulus. Zwłaszcza wznowiony kilka lat temu przez Osprey'a "Chosen Man", z grubsza odwzorowujący klimat serii książek i filmów o przygodach Richarda Sharpe'a w czasie wojen napoleońskich (i nie tylko). Dla potrzeb tego systemu pomalowałem pierwszą znaczącą liczbę napoleońskiej piechoty, kilku huzarów, angielskich dragonów (Scots Greys) i zakupiłem sporo innych zestawów. Ale niestety na chęciach się skończyło. Były inne aktywności, matura, potem studia. Brak zainteresowania środowiska (rodziny, przyjaciół i nowych przyjaciół) spowodował, że porzuciłem to hobby zupełnie. Dodatkowo zdałem sobie sprawę, że brak figurek pokrywających szeroki wachlarz wzorów umundurowania epoki wojen napoleońskich. Po kilku latach kupiłem swój pierwszy własny komputer i zupełnie porzuciłem myśl o figurkach. Myślałem, że to będzie stan trwały...

Saturday, September 15, 2018

Powitanie

Witam serdecznie wszystkich, którzy trafili na mojego bloga o miniaturkach. Przepraszam, żaden ze mnie bloger - zupełnie nie mam pojęcia jak zabrać się do prowadzenia tej strony i na pewno nie znajdę w tym żadnej pasji, wiec czytelnicy nie powinni spodziewać się częstych postów. Po prostu wzorem kilku (nastu) kolegów postanowiłem stworzyć taką platformę wymiany informacji. A skoro o pasji wcześniej wspomniałem - to właśnie o niej ma być ten blog. Będę tu relacjonował rozwój mojego nowego hobby, jakim od kilku miesięcy stały się figurkowe gry bitewne i modelarstwo historyczne. Będzie to raczej publiczna kronika modelarskich przygód, pisana bardziej dla samego siebie i grupy przyjaciół niż dla szerszego kręgu odbiorców. Nie zamierzam zatem tworzyć tu poradników modelarskich ani opisywać systemów bitewnych, zasad, konwencji podstawkowania figurek itd... o tym są inne blogi oraz forum http://www.strategie.net.pl. Oczywiście ciekawsze strony podlinkuję. Generalnie można się tu zatem spodziewać informacji co u mnie "na warsztacie" oraz zdjęć z zakończenia poszczególnych etapów projektów. O realizowanych projektach będzie pewnie następny post. Tymczasem pozdrawiam drogiego Czytelnika... i idę zająć się czymś moim zdaniem bardziej pożytecznym niż pisanie bloga.