Wednesday, September 19, 2018

Papierowe DBA - pierwsza bitwa

Kilka słów wyjaśnienia – mając ochotę przetestować zasady najpopularniejszego na świecie bitewniaka historycznego De Bellis Antiquitatis, obejmującego okres od 3000 r. p.n.e. po 1489 n.e. nie miałem zamiaru inwestować w ciemno w figurki plastikowe i postanowiłem skorzystać z dobrodziejstw strony www.juniorgeneral.org którą być może znacie. Chciałem też by Synuś mógł bez przeszkód korzystać z nowego/starego hobby tatusia, bo jak się domyślacie przed oddaniem pomalowanych pieczołowicie figurek do łapek pięciolatka mógłbym żywić pewne opory. Zrobiłem zatem szybko jakieś tam armie – wybrałem bardzo „antique” czyli najbardziej zamierzchłe czasy – starożytny Egipt (stare i średnie państwo), Libijczyków i Nubijczyków (w planach Hyksosi, Sumerowie, Hebrajczycy i Filistyńczycy oraz wcześni Beduini – cała Biblia hehe). W razie gdyby chciało mi się zmienić papierowe na plastikowe figurki to można tego dość tanio dokonać.


Mniejsza już o szczegóły. Chciałem by rozgrywka nie raziła w oczy (w końcu namawiałem do gry niewargamingową połowicę) więc ozdobiłem podstawki(poza jedną przeoczoną), zrobiłem kilka modeli terenu, skołowałem kawałek polarowej pustyni i rzeczkę (Nil) i huzia!


Nubijczycy zaatakowali Egipt (zwykle robią to by zrabować coś co już im wcześniej zrabowano) i robią to w miarę regularnie, zwłaszcza, że Egipcjanie odpłacają się tym samym. Naprzeciw nubijskiej wyprawie stanęła armia egipska pod wodzą generała (dajmy na to Olozusa). W DBA armie są równe liczebnie jeśli chodzi o ilość podstawek (co nie oznacza równej liczby figurek ani żołnierzy) a zwycięzcą jest ten kto pierwszy zniszczy 4 podstawki przeciwnika – chyba, że zabije się generała, wówczas wystarczy tylko uzyskać przewagę w liczbie zniszczonych podstawek. Armie najstarszej starożytności składają się głównie z Psiloi (harcowników) i łuczników. To istotne informacje dla wyjaśnienia przebiegu starcia, jakie miało miejsce na stole w naszym salonie.  
 

Nubijczycy całym frontem zbliżają się do Egipcjan aby przykryć ich gradem strzał (specjalnie wybrana na tę okazję taktyka).

Strzelanie w DBA odbywa się tak, że każda jednostka ma jakiś tam współczynnik walki, np. łuki mają +2, do tego dodaje się modyfikatory, wynik rzutu kostką i porównuje się sumę obu stron. W tym przypadku do jednej podstawki nubijskich łuków strzelają trzy podstawki egipskich łuczników. Nubijczycy +2 + wynik rzutu (4) = 6; Egipcjanie +2, +1 za wspierający oddział, drugie +1 za wspierający oddział, + wynik rzutu (3) = 7. Rezultat – jedna nubijska podstawka musiała się cofnąć. Niezbyt imponujące prawda? Walkę wręcz rozstrzyga się podobnie. W fazie ostrzału strzelają zwykle obie strony, jednostkami, które się nie poruszyły. Tu strzelali tylko Egipcjanie po marszu Nubijczyków. Teraz Egipski generał miał okazję skinąć kopeszem (czy innym orężem jakie tam dzierżył) i na czele lewego skrzydła swych wojsk ruszyć na podłych najeźdźców. Ale nie wiem dlaczego tego nie zrobił. Spokojnie czekał aż Nubijczycy będą mieli czas by dojść na odległość strzału, napiąć cięciwy i oddać strzał (a zapewne nawet kilka salw).



Skutki są tragiczne. Choć ostrzał trwał wzdłuż całej linii, tylko w dwóch miejscach zakończył się stratami. Na prawym skrzydle Egipcjan, gdzie łucznicy faraona stojący na wzgórzach wystrzelali Numidyjskich najeźdźców i na lewym skrzydle, gdzie strzałą ugodzony zostaje sam generał Olozus, by chwilę później wyzionąć ducha obserwując jak rydwany jego orszaku rozjeżdżają się w nieładzie po polu bitwy (w większości szybko zmykając gdzieś daleko za własne linie). Nauczka na przyszłość dla wszystkich! Nie trzymać generała przed frontem wrażych łuczników, zwłaszcza gdy jest on jednostką kawaleryjską. 

Mieliśmy niezłą zagwozdkę. Wydawało się, że bitwa się właśnie skończyła. W drugiej rundzie, po jakichś 10 minutach gry… No to rzeczywiście szybko… Ale doczytałem, że aby ogłosić zwycięstwo należy strącić generała i mieć przynajmniej jedną jednostkę strat przewagi… a tu właśnie Egipcjanie przed utratą generała strącili mi łuczników. No cóż, gdyby nie to – gra byłaby skończona. 

Od razu wyjaśniam, że utrata dowódcy znacząco utrudnia dalszą grę temu, kto pozostaje bez generała. Miało to ogromny wpływ na dalszą rozgrywkę. Na zdjęciach tego nie widać, ze jako dowodzący Nubią, szybko dokonałem roszady polegającej na schowaniu własnego generała (na wszelki wypadek).


Widząc śmierć generała egipscy wojacy popadają w pewną konsternację. Od teraz każdy ruch taktyczny kosztuje dwa razy więcej PIPów (Player Initiative Points), które uzyskuje się z pojedynczego rzutu kostką, a ta nie była dla Egipcjan zbyt łaskawa. Od tej pory mogli oni wykonać jeden ruch w turze (potem udało się raz wykonać dwa). Na obrazku powyżej widzimy, że połowa egipskiej piechoty (ostrza) rozgląda się bezradnie w poszukiwaniu jakiegoś znaku od Horusa czy innego Ozyrysa, zaś druga połowa z imieniem Setha czy też Ra na ustach rusza do szarży na Nubijczyków.  


Szarża okazała się dość skuteczna. Jedna podstawka nubijskich wojowników (Warband) została wyeliminowana. Dokładnie w tym miejscu w poprzedniej turze stał nubijski generał. Ostrzał nie przynosi szczególnych niespodzianek. 


W czasie rundy Nubijskiej w centrum trwa przepychanka, którą warto trochę bliżej pokazać. Najpierw nubijscy łucznicy wykonują manewr flankowania nazywany „zamknięciem drzwi” jeśli teraz egipskie ostrza zostaną zmuszone do cofnięcia – zginą. 


Niestety śmiałe okrążenie egipskich ostrz na niewiele się zdało. Wyśmienici szermierze nawet z zagrożoną flanką zdołali odrzucić najpierw jednych łuczników a następnie obrócić się przeciw drugim. Tymczasem na lewym skrzydle Nubijczycy zaczynają spychać Egipcjan w głąb wzgórz.  


Wreszcie Egipcjanie zdołali uzyskać liczbę PIGów wystarczającą do poruszenia dwóch jednostek/grup. Spodziewałem się wyrównania linii łuczników na wzgórzach na prawym egipskim skrzydle (spędzani stopniowo przez nubijski ostrzał wychodzili poza zasięg wzajemnej wymiany ciosów), ale po prostu ci dotąd zdezorientowani wojownicy na skrajnym lewym skrzydle zdecydowali się wreszcie dołączyć do ogólnej przepychanki… no i doprowadzili do utraty trzeciej podstawki przez Nubię…  Ponownie mały rewanżyk ratuje skórę Egiptowi, który wobec utraty jednej jednostki ostrz w centrum przegrałby właśnie starcie na koniec tury…. Tymczasem walka trwa nadal. 
 Egipcjanie znaleźli się w ciekawej sytuacji. Nie mieli generała, większość ich sił była daleko od przeciwnika i poza zasięgiem strzału, zaś ich elitarna piechota stała wobec lokalnej przewagi liczebnej i była narażona na ostrzał… od dłuższego czasu zaglądali w oczy sromotnej klęsce i teraz nagle obie strony uświadomiły sobie, że do załamania morale nubijskich dzikusów wystarczy zdjęcie jednej czarnoskórej podstawki!!! Tylko jak to zrobić, żeby samemu nie narazić się na straty?

 Tak wyglądało w tym momencie pole bitwy z perspektywy Oli – czyli gracza egipskiego… Decydowały PIGi – rzuciła ich 4, więc mogła poruszyć 2 jednostki… Trwała analiza sytuacji, różne pomiary, kombinacje… 


I nagle elitarna egipska piechota zaczyna biec w tył…. To znaczy, chyba uciekać przed murzyńskim królem! Przy okazji zdołali wyjść z zasięgu łuków przed fazą ostrzału. Tymczasem dwie pozostałe podstawki egipskich ostrz (Blades) manewrowały tak, by uniemożliwić przeciwnikowi ostrzał i samemu wejść do zwarcia. Niestety do pełnego powodzenia zabrakło PIGów… ale jak się wkrótce okazało, nie były już wcale potrzebne.  


Choć nubijskim łucznikom udało się rozstrzelać dodatkową podstawkę Egipcjan na wzgórzach, ostrza sprawiły się świetnie i Bęc! Zdjęły czwartą podstawę Nubijczyków, powodując mimo pozorowanej ucieczki rozprzężenie i chaos w szeregach najeźdźców. Tylko chwili potrzeba było by chaos przerodził się w panikę. Mimo utraty generała już na samym początku, Egipcjanie wygrywają bitwę wynikiem 4:3 w zaledwie 20 minucie spotkania! Oczywiście do czasu gry nie wliczyłem rozstawienia terenu. 

Podsumowując. Bitwa była bardzo szybka, zabawna i emocjonująca. Zasady okazały się grywalne i dość proste. Trzeba jeszcze kilku rzeczy się nauczyć. Oli też się podobało, choć nie jest fanką tego typu rozrywki. W każdym razie mam obiecany rewanż. Czekam już na niego dość długo...

No comments:

Post a Comment